I am sorry to write only now, but after putting my foot on Irish soil I was overwhelmed by fatigue and drowsiness. Today I have come to myself and I am able to write the last page of this short story. Wales proved to be a very difficult opponent, when other regions gave me one or two difficulties, in Wales they intensified. There were dozens of steep climbs, a few more than 20%, who rides a bicycle, knows that with this bike load and distance in the legs that caused a thunderous effect. In addition to the terrain, there was a strong headwind and rain, which fell almost all the time, a good few hours. The distance to overcome was elapsed very slowly. Fortunately, I finally arrived on Sunday at 22:30 to the port of Pembroke Dock, from where 3 o’clock in the morning I was taken by the ship to the Irish side of Rosslare. I had plans to ride a bicycle from Rosslare to Dublin by bike, but in addition to the fatigue that made me discouraged, I wanted to meet my cousin and her family personally. The train was fast, warm, dry and safe. So here I am. It was an unforgettable adventure, requiring not only physical strength but also motivation, which I try to find in others and in myself. In this trip, it was not a physical achievement, it was not about performance, endurance, distance or other egocentric challenges. Thanks to this trip I got to know who you can count on, who supports and cheers, and how you can overcome difficulties yourself. Thank you all individually and for your support and motivation, if it were not for me, I would probably withdraw from this undertaking long ago. Take care!


Tych którzy czekali, przepraszam że piszę dopiero teraz, ale po postawieniu stopy na irlandzkiej ziemi ogarnęło mnie olbrzymie zmęczenie i senność. Dziś doszedłem już do siebie i jestem w stanie napisać ostatnia stronę tej krótkiej historii. Walia okazała się bardzo trudnym przeciwnikiem, kiedy inne rejony stwarzały mi jedną lub dwie trudności to w Walii się one spotęgowały. Były to dziesiątki stromych podjazdów, kilka ponad 20%, kto jeździ to wie, że z tym obciążeniem i dystansem w nogach, które powodowały piorunujący efekt. Prócz terenu, wiał silny wiatr prosto w twarz i deszcz, który padał niemal cały czas, dobrych kilka godzin. Dystans do pokonania ubywał bardzo powoli. Na szczeście dotarłem ostatecznie w niedzielę o godz. 22:30 do portu Pembroke Dock, skąd o godzinie 3 nad ranem zabrał mnie statek już na irlandzką stronę do Rosslare. Miałem w planach jazdę rowerem z Rosslare do Dublina na rowerze, ale oprócz zmęczenia, które mnie do tego zniechęcało, chciałem spotkać się osobiście z kuzynką i jej rodziną. Pociągiem było szybko, ciepło, sucho i bezpiecznie. Tak więc jestem. Była to niezapomniana przygoda, wymagająca nie tylko siły fizycznej ale i motywacji, którą staram się przyjmować od innych i znajdować w sobie. W tym wyjeździe wcale nie chodziło o wyczyn fizyczny, nie chodziło o osiągi, dystans, czy inne egocentryczne wyzwania. Dzięki tej wycieczce poznałem na kogo można liczyć, kto wspiera i kibicuje, oraz jak samemu można pokonywać trudności. Dziękuję Wam wszystkim pojedynczo i z osobna za wsparcie i motywację, gdyby nie ona prawdopodobnie już bym się dawno wycofał z tego przedsięwzięcia. Trzymajcie się!

Stage #9 Final